Opalach prawdopodobnie choruje na niezwykle rzadko diagnozowany zespół autobrowaru. Tomasz Opalach z Bródna ma regularnie trzy promile alkoholu we krwi, a twierdzi, że w ogóle nie pije. Fot
Janusz Panasewicz zrezygnował z alkoholu ze względu na dzieci. Muzyk zaznaczył, że zrezygnował z alkoholu ze względu na swoich synów. " Nie chciałem, żeby widzieli, jak nietrzeźwy wracam do domu. Poza tym stwierdziłem, że przy tak intensywnym trybie życia, który prowadzę i przy tej liczbie koncertów, jakie gramy, muszę bardziej
Rząd Wielkiej Brytanii zaleca, aby osoby dorosłe nie piły więcej niż 14 jednostek alkoholu tygodniowo, co przekłada się na sześć litrów piwa (o stężeniu alkoholu w wysokości 4 proc
Europejczycy piją średnio 12,5 litra czystego alkoholu rocznie, czyli około trzech lampek wina dziennie. 15,5 litra. Kolejnym krajem nie stroniącym od alkoholu jest Słowenia 15,2 litra.
To takie bolesne, wstydliwe, trudne. Czują się inni, gorsi, mniej wartościowi, łączy się z tym poczucie niemocy. Nie wytrzymują tych uczuć i tych myśli - łamią abstynencję, aby poczuć się silniejsi. To da im alkohol - poczucie mocy i siły. Nawet jeśli na krótko, to jednak będą je mieli.
pengertian hormat kepada orang tua dan guru. Ludzi online: 85, w tym 0 zalogowanych użytkowników i 85 gości. Użytkowników: 13505, obrazków: 17343, w tym dodanych dziś: 0, wczoraj: 0 przedwczoraj: 0, czekających na rozpatrzenie: 27 Kopiowanie wskazane za podaniem źródła.
- Na niektórych publicznych spotkaniach było mnóstwo wina i zero wody. Musiałam pić ją z kranu w toalecie - opowiada Marta, która trzy lata temu odstawiła alkohol. Nie, nie była alkoholiczką. Ale w Polsce niepicie z wyboru to wciąż coś, co dziwi. Trzy kobiety i trzy różne historie. Łączy je trzeźwość. Same podkreślają, że są abstynentkami z wyboru, a nie z konieczności (nie, nie ocierały się o alkoholizm). Nie uważają też, że alkohol sam w sobie jest czymś złym. Same nie piją, bo zaczęło je to męczyć, chciały być zdrowsze, zrobić coś dla siebie. To aktywne zawodowo, wykształcone mieszkanki dużych miast. Jedna singielka i dwie Zmęczyły mnie imprezki i pitolenie pod bąbelki. Wolę spotkać się na śniadanie, zrobić dla kogoś obiad - usiąść przy stole, posłuchać i pogadać. Uważnie. Bo tej uważności jakoś mało jest teraz, a alkohol w ogóle ją wyklucza. Moja trzeźwość wyklucza zaś hasztag na Instagramie ##KrolowaProsecco albo #BaronowaAperolu, co - jak patrzeć po niektórych profilach współczesnych influencerek 30+ - jest elementem dość istotnym wizerunkowo. No, ale jakoś to Zauważyłam, że na różnych wydarzeniach literackich, bankietach czy festiwalach pojawił się trend, że jest wino, a nie ma do picia wody. To dość znamienne dla naszych czasów. Rzadziej chodzę na takie spotkania, bo po 15 minutach tracę możliwość komunikacji z innymi, jesteśmy w innych światach, a ja idę napić się wody z kranu w Pierwsze trzy miesiące tak naprawdę to było dużo pracy nad zmianą przyzwyczajeń takich prostych, jak chodzenie do restauracji. I pierwsze to zamawianie kieliszka wina. Najśmieszniejsze było na początku, jak szliśmy do knajpy i padało pytanie, czego się napiję, a ja byłam totalnie zdrętwiała, bo jak nie pinot noir, to co?!Nie wyjdzie "na zdrowie" / Wideo: tvn24 Dagmara - nie pije siedem miesięcyDagmara Marszycka jest związana za branżą PR i media od 10 lat. Mieszka w Warszawie, ma za sobą bardzo stresujący rok, byłam zmęczona fizycznie i emocjonalnie. Chciałam, jak to się mawia, "wziąć się za siebie i coś zmienić". Oprócz wprowadzenia zdrowszej diety i żelaznej dyscypliny w kwestii przesypianych godzin, zrezygnowałam z alkoholu. Z dnia na dzień. Dagmara Marszycka nie pije od siedmiu miesięcy / Źródło: archiwum prywatne Alkohol jest silnym depresantem, więc jak mamy dołek to kieliszek "winka" tylko pozornie relaksuje, a tak naprawdę tylko dodatkowo spycha nas w tę dolinę. Nie ma sensu regulować sobie nastrojów alkoholem. Poza tym pewne formuły się wyczerpują - alkohol, a raczej wszystko to, co wiązało się z piciem, zaczęło mnie zwyczajnie mierzić. To już na poziomie samej nomenklatury jest złudne: umawiamy się na "piwko" albo "winko", chociaż rzadko kończy się na trzech. Te wieczne "kacyki", które - nie oszukujmy się - z wiekiem zmieniają się w bezlitosnych katów. Lubię sobie przed snem poczytać, a niestety nawet po jednym kieliszku wina to już nie jest ten poziom koncentracji, który pozwala na czytanie z uwagą. To jest też głębsza historia, która może brzmi banalnie i wielkomiejsko, ale dla mnie jest ważna - strasznie mi się to życie rozpędziło, ciągle mi na coś brakuje czasu, a najczęściej na relacje. Więc jak już zorganizuję ten czas i szczęśliwie zsynchronizuję się z kalendarzem przyjaciół, to po prostu zależy mi, żeby spędzić go dobrze. W pewnym momencie picie zaczęło mi przeszkadzać, a rutyna spotkań ze znajomymi wyłącznie na wino zwyczajnie nudzić. Mam tak zwaną mocną, nieekonomiczną głowę, więc rzadko się upijałam, co nie zmienia faktu, że boleśnie odczuwałam syndrom dnia Polsce jak nie pijesz, to albo jesteś w ciąży, albo chora, albo coś się stało (czytaj: jesteś alkoholiczką). I w zasadzie nie wiadomo, co gorsze. (śmiech) Generalnie budzi to często żywe zainteresowanie. Mieszkałam parę lat we Włoszech i nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek zapytał mnie kiedyś, dlaczego nie pijesz, gdy odmawiałam alkoholu. Ale wiadomo - inne kultury. Na początku myślałam, że powinnam się tłumaczyć, żeby przypadkiem ktoś nie poczuł się dotknięty, że akurat z nim się nie napiję. To znów powodowało, że przybierałam ton neofity. A nie ma przecież nic gorszego. Teraz nie tłumaczę, bo nie mam takiego obowiązku. Jak ktoś ma wybitną potrzebę, żeby pogadać, to gadamy, najczęściej o tym, że ten ktoś też już od dawna myśli o niepiciu, ale jakoś mu wciąż się nie składa. Przestałam ewangelizować, na miękko polecam, bo to indywidualna sprawa każdego. Nie odkryję koła, mówiąc, że ludzie po alkoholu gadają głupoty, wątki przestają się trzymać, panowie wcale nie są tacy fajni, a panie znowu takie urocze, jak im się wydaje. Przecież wiemy to wszyscy, tak jak wszyscy wobec "upojenia" jesteśmy równi. Hipokryzją byłoby teraz histeryzować, jak to fatalnie człowiek się bawi na trzeźwo wśród tych wszystkich pijanych. Więc bywam na imprezach, gdzie jest alkohol, tyle że krócej. Po prostu wieczorne "winko" zamieniłam na "jajeczko na miękko" o poranku. W weekend zero bólu głowy, często o siódmej rano w sobotę jestem już z psem na spacerze i to jest świetne, bo weekendowe poranki mają masę uroku. Dni są dłuższe - co czasami nie jest znowu takie fajne, ale wtedy można coś poczytać, obejrzeć z uwagą. Nagle kasy robi się więcej. Cera jaśniejsza, włos błyszczący, kilogramów mniej, a i na trzecie piętro bez zadyszki. Generalnie to są drobne przyjemności dnia powszedniego, to życie bez alkoholu. Bez żadnej popfilozofii. Od siebie się bowiem nigdzie nie ucieknie - ani bez alkoholu ani wrześniu wyjechałam na wakacje. Po całodniowym zwiedzaniu, podczas którego robiliśmy po kilka, kilkanaście kilometrów piechotą w upale, szliśmy na lokalny targ i tam siadaliśmy, by wypić zimny kufel piwa. Jeden. I akurat ta formuła - wakacje, celebracja fajnego dnia - była dla mnie okej. Wróciłam do Polski i z rozpędu tu dwa piwa u kumpla na urodzinach, tam trzy na imprezie służbowej. Powiedziałam sobie: prrr! Bo tych spotkań bywa, że jest kilka w tygodniu, nie licząc weekendu. Wróciłam więc do abstynencji. Nie chce mi się bawić w kategoryzowanie okazji - tu się napiję, tam nie. Już sama myśl o ustaleniu kryteriów, dlaczego tu tak, a tam nie, mnie męczy. Poza tym to niepicie jest świetnym ćwiczeniem charakteru i silnej woli. A tej ostatniej to akurat nigdy nie miałam zbyt statystykiDagmara, Marta i Anna, podobnie jak inni abstynenci w Polsce - bez względu na powód niepicia - są w zdecydowanej mniejszości. Z raportu TNS Global wynika, że całkowite unikanie alkoholu deklaruje 16 procent obywateli. Ale na tę liczbę pracują głównie niepijące kobiety. Abstynentką jest co piąta (20 proc). U mężczyzn - tylko co 10 (11 procent) deklaruje całkowitą trzeźwość. Jak to się ma do reszty Europy? Jeśli weźmiemy średnią - nie pije 24 proc. Europejczyków. W czołówce abstynentów są Portugalczycy (42 proc.), Włosi (39 proc) i Węgrzy (35 proc.). Kraje, które zaniżają średnią, to Dania (7 proc.), Szwecja (10 proc.) i Holandia (12 proc). Jeśli przeciętny Polak sięga po alkohol, to najczęściej robi to we własnym domu, ewentualnie u rodziny lub - nie pije trzy lataMarta Sawicka-Danielak - pisarka, publicystka, nauczycielka jogi, właścicielka popularnych knajp w Krakowie. Ma męża, córkę i liczne Sawicka-Danielak - właścicielka popularnych knajp w Krakowie. Ma męża, córkę i liczne zwierzęta / Źródło: Kamil A. Krajewski - Jestem właścicielką kilku restobarów i klubu. Alkohol był więc środowiskiem mojej pracy. I było tego za dużo. W samym alkoholu nie ma nic złego, jeśli ludzie potrafią z niego korzystać. Niestety, moja praca pokazała mi, że w przypadku alkoholu umiar jest ostatnią rzeczą. Sięgamy po niego nie dla smaku, lecz dla zamroczenia. Kto przyjeżdżał do Krakowa, gdy tam mieszkałam i prowadziłam lokale, dzwonił lub pisał: Cześć, jestem w Krakowie, przychodź na jednego. I tak od południa. Początkowo oczywiście to było fajne, ale ile można? Nie da się żyć na ciągłym weekendzie. Obserwując życie zza baru, zyskałam pewność, że obecnie alkohol jest głównym powodem spotkań, że życie towarzyskie sprowadza się do picia. Dlatego dziś omija mnie cała fala imprez i spotkań, bo często z nich sama rezygnuję. Wolę się spotkać na trzeźwo i fajnie pogadać, iść na wystawę czy na zupę. Kilka lat temu zostałam nauczycielką jogi. Uprawiam ją od kilkunastu lat, wcześniej była formą odstresowania, a dziś jest moją drogą życia. A każda droga ma pewien kształt, kierunek i reguły - na tej akurat nie ma alkoholu. Nie po to codziennie medytuję, z oddaniem praktykuje rozmaite techniki jogiczne, staram się żyć w czystości umysłu, daleko od bodźców, także wirtualnych, żeby wprowadzać w umysł zamieszanie alkoholem. To tak, jakby się odchudzać i jechać na diecie z czekolady. Jesteśmy dziś bardzo zestresowani i zapracowani, takie są czasy. Gdy przychodził weekend, dla wielu jest to moment, by się wyluzować przy alkoholu. Bo nie znają innej drogi. Ale inne drogi istnieją. 12 lat temu, gdy pracowałam w mediach i byłam skrajnie znerwicowana, znajoma z redakcji wysłała mnie na kurs Happiness, czyli kurs nauki oddechu i elementów jogi. Do dziś jestem jej wdzięczna, to zmieniło moje życie. Pokazało, jak działa umysł, że nie muszę być niewolnikiem emocji, uporczywych myśli czy opinii innych ludzi na mój temat, które co chwilę się zmieniają, że szczęście jest we mnie, a nie w bodźcach na zewnątrz. Dziś sama jestem nauczycielką tego kursu i jako wolontariuszka pomagam innym. To jest piękne, gdy widzę, jak ludziom wraca na twarz uśmiech, pogoda ducha i wiara w siebie. I nie po jednym głębszym, tylko po wspólnych głębokich się, że ludzie się wycofują ze spotkania, kiedy się dowiadują, że nie będę pić. Koleżanka napisała wiadomość, że koniecznie musi się ze mną spotkać. Odpisuję "OK", a ona pyta: "Wino czy piwo?". Ja, że raczej zupa albo herbata. A ona: to spotkamy się innym razem, bo ona potrzebuje czegoś, żeby się szybko odstresować. Nigdy nikt mi tak brutalnie i wprost tego nie napisał, jak ona: "Wybacz, ale wybieram drogę na skróty, muszę się upić". To było przykre, ale rozumiem jej stan, też takie kiedyś miałam. Dziś osiągam relaks byciem w medytacji, w bliskości z naturą, w spokoju ducha i akceptacji. I wszystkich przekonuję, że się tak da, że mogę ich tego moje 40. urodziny pojechaliśmy z rodziną w kolejną podróż do Indii. Urodziny obchodziłam na pustyni solnej w stanie Gudżarat z hinduskimi przyjaciółmi. I w którymś momencie mój mąż powiedział, że trzeba kupić szampana, żeby choćby symboliczną lampką to uczcić. Nasi hinduscy znajomi oznajmili, że w tym stanie jest zakaz sprzedaży alkoholu. Patrzyłam na gwarną ulicę, było piątkowe popołudnie, masa ludzi, jak to w Indiach, wszyscy się dobrze bawią, śmieją i wszyscy są trzeźwi. I nawet nikt nie myśli o jednym piwku, bo w całym stanie go nie ma. Pomyślałam wtedy, jak może teraz wyglądać ulica przy krakowskim rynku. została instruktorką jogiTrzeźwe wyzwaniaChoć Dagmara, Anna i Marta nie decydowały się na trzeźwość na fali modnych internetowych challenge'ów obejmujących już chyba wszystkie dziedziny życia, to w wielu krajach wyzwania dotyczące czasowego niepicia stają się coraz bardziej popularne. To chociażby brytyjski "suchy styczeń", czyli "dry January" - znany także w innych krajach. Naukowcy z Uniwersytetu w Sussex dowiedli, że nawet miesięczna abstynencja ma wpływ na późniejsze zachowania związane z alkoholem. Uczestnicy wyzwania przed "suchym styczniem" pili średnio cztery razy w tygodniu, po okresie abstynencji ta częstotliwość spadła do trzech razy w tygodniu. Również Brytyjczycy wymyślili społeczną akcję One Year No Beer, czyli The OYNB Challenge. Chodzi o to, aby przez rok nie pić alkoholu. Uczestnicy mogą wykupić specjalne programy wspierające ich w tym Polsce w tradycji Kościoła katolickiego miesiącem trzeźwości jest sierpień. W wielu kościołach wyłożone są wtedy specjalne księgi trzeźwości, do których wierni się wpisują, deklarując miesięczną - nie pije od rokuAnna Malus-Kitzmann. Żona, mama dwóch dziewczynek, ma psa. Prowadzi własny biznes i jest specjalistą od marketingu i reklamy. Mieszka w było tak po prostu. Poszliśmy z mężem na kolację i powiedziałam, że chyba chcę spróbować nie pić przez 30 dni. Jak zareagował? Normalnie, jest bardzo wyrozumiały. A u mnie z tych 30 zrobiło się wiele powodów, kiedy zdecydowałam się wyłączyć alkohol z mojego życia. Głównym są moje córki. Mają trzy i sześć lat, więc nie rozumieją jeszcze, co to alkohol, ale - jak to dzieci - są supermądre i wyłapują, uczą się różnych rzeczy szybko. Chcę być zdrowsza dla nich, ale także dla siebie. Jak pomyślałam o moim życiu, to zauważyłam, że alkohol zawsze mi towarzyszył. Przerwy były tylko na czas obu ciąż. Anna rok temu odstawiła alkoholPonad rok temu wpadł mi w ręce artykuł o tym, jak długo alkohol pozostaje w naszym organizmie, nawet jeśli pijemy tylko parę kieliszków wina w tygodniu. I wyszło z tego, że jestem "pijana" - oczywiście przesadzam - przez ostatnie parę lat. W mojej branży mamy dużo imprez z klientami, eventów dla marek, happy hours etc. Tak więc chciałam zmienić ten stereotyp, że zawsze muszę pić alkohol jak wszyscy. Ostatnią inspiracją był mój przyjaciel, który w tym czasie świętował sześć lat bez alkoholu, pomyślałam więc sobie: to jest wspaniałe! Chcę podkreślić, że nie podjęłam decyzji o przestaniu picia, bo było ono problemem. Nie było. Piłam parę kieliszków wina w tygodniu, w czasie biznesowych kolacji czy branżowych eventów, czasem by się zrelaksować po ciężkim dniu. Zauważyłam, że piłam alkohol "emocjonalnie" - jak byłam zestresowana, zmęczona, szczęśliwa, smutna. I to mi się zaczęło nie podobać. Nie chciałam, żeby moje dziewczynki miały taki wzór i żeby coś w moim życiu było "takie automatyczne".Jestem szczęściarą i nie miałam żadnych "przykrych" doświadczeń z alkoholem, poza paroma za długimi wieczorami, urwanym filmem i superbólem głowy następnego dnia. Przez pierwsze tygodnie starałam się nie robić rzeczy, które przedtem wiązały się z alkoholem, starałam zmienić nawyki, odmówiłam udziału w kilku spotkaniach. Wprowadziłam nowe nawyki, jak medytacja, więcej ćwiczeń, pisanie o moich stresach i emocjach. To bardzo pomogło. Kupowałam sobie małe prezenty. Zamiast wydawania na drinka w barze, kupiłam sobie nowy krem lub ciuch. Trzeba się też były moje urodziny - po raz pierwszy od wielu wielu lat bez grama alkoholu - było super, choć moi znajomi pili. Tu, w USA, jest trochę inne podejście. Nikt na nikim nie wywiera presji. Anna Malus-Kitzmann: w USA chyba zaczyna się moda na trzeźwość / Źródło: Instagram Oczywiście słyszę teksty: "no co ty, nie pijesz wina do kolacji?"; "no musisz napić się szampana z nami, świętujemy!"; "jesteś w ciąży?". Ale to mnie motywuje i tylko utwierdza w moim wyborze i w tym, że czas zmienić stereotyp. Tu, w USA, chyba zaczyna się moda na trzeźwość, powstają nawet pierwsze bary tylko z drinkami bezalkoholowymi. To jest super! Będę w NY w przyszłym tygodniu i mam zamiar odwiedzić taki bar. Wiesz, jakie dobre są mocktails, bezalkoholowe drinki? Odkryłam całe morze nowych możliwości i smaków!Trzeźwe faktyW zeszłym roku głośno było o publikacji w "The Lancet". Naukowcy z Waszyngtonu opublikowali artykuł, który sprowadza się do głównej tezy: nie ma bezpiecznej dawki alkoholu. Według raportu alkohol powoduje raka: piersi, jelita grubego, przełyku, krtani, warg i jamy ustnej, wątroby. Z danych wynika, że na całym świecie 2,8 miliona zgonów rocznie można powiązać z piciem alkoholu. Badania osób, które podjęły chociażby miesięczne wyzwania trzeźwości, pokazują jasno: z punktu widzenia zdrowia to się bardzo opłaca. W 2015 roku prof. Kevin Moore z Royal Free Hospital w Londynie dowiódł, że miesięczna abstynencja daje wymierne korzyści, jeśli chodzi o stan wątroby (zmniejszyło się wyraźnie jej stłuszczenie - nawet o 40 procent), zmniejszył się poziom cholesterolu i glukozy we krwi. Brytyjscy naukowcy badający uczestników wyzwania "dry January" wypisali całą listę korzyści z niepicia, które wymienili trzeźwi przez miesiąc ludzie: satysfakcja z sukcesu, uświadomienie sobie, że nie trzeba alkoholu, aby się dobrze bawić, lepszy sen i poprawa ogólnego stanu zdrowia, utrata wagi, poprawa koncentracji i poprawa stanu skóry. Szczecińska psycholog Elżbieta Ciuksza nie ma wątpliwości, że niepicie z wyboru świadczy o sile charakteru. - Jeśli kobieta wybiera taką drogę i potrafi oprzeć się naciskom typu "ale nie napijesz się lampki wina do obiadu?", to na pewno jest to osoba dojrzała, pewna swojej wartości i swoich życiowych wyborów. Może powiedzieć śmiało: to ja sama rozdaję karty w moim życiu. Zwłaszcza jeśli to kobieta z dużego miasta, gdzie pokus na wypicie lampki wina, małego piwa jest więcej. Alkohol jest dziś przedstawiany jako element modnego stylu, coś fajnego - widzimy to w reklamach - nie jest więc łatwo iść pod prąd. Ja sama też nie sięgam po alkohol - tak sobie postanowiłam, jak miałam 20 lat, więc doskonale rozumiem takie wybory. Często też widzę, że osoby, które rezygnują z używek, znajdują sobie coś w zamian - sport, drobne przyjemności, dbanie o siebie. Fajnie, jeśli zamiast wieczornej lampki wina, ktoś pójdzie pobiegać, prawda?"Alkohol to seksistowska świnia. Kobiety traktuje gorzej" / Wideo: Marta Kolbus/Fakty po południu Na zdrowie!Dagmara: Nie zakładam żadnych granicznych dat, nie mam żadnych założeń, nie ustalam trzeźwych miesięcy. Niepicie nie było i nie jest celem samym w sobie, a jedną ze składowych, które miały mi pomóc w osiągnięciu konkretnego celu: lepiej się czuć, fajniej żyć. I udało się na ponad siedem miesięcy z wakacyjną dyspensą. Wróciłam do niepicia i znów bez zakładania żadnych dat granicznych. Nie wybieram się też się w najbliższym czasie na żadne To, że nie piję, nie znaczy, że się nie bawię. Ja po prostu już nie potrzebuję do szczęścia alkoholu! Wychodzę, tańczę i się śmieję, i jestem na naturalnym haju! Z endorfin i radości, które płyną z medytacji i bycia w harmonii ze sobą samą i resztą świata. To jest cudowne, bo nie mija następnego dnia rano, gdy zwykle budzisz się po imprezie. Mój haj trwa. Mimo wielu obowiązków i aktywności zawodowej mam mnóstwo energii i radości w sobie, jakiej nigdy wcześniej nie Życie bez alkoholu jest super. Takie jakby pełniejsze, bardziej wyraziste. Mam więcej energii i czuję, że naprawdę "trawię” swoje uczucia i emocje w zdrowy sposób. Nie ukrywam, czasem nie jest łatwo. Ochota na kieliszek cudownego pinot noir do kolacji jest silna, ale twardo mówię nie. Nie zakładam, że nigdy w przyszłości nie dotknę alkoholu, ale na teraz czuję się świetnie z trzeźwością, wiec się tego trzymam. Na zdrowie!"Dwukrotnie więcej pań niż panów jest abstynentami z wyboru" / Wideo: tvn24
Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ludzie piją alkohol, ponieważ choroba alkoholowa jest problemem stosunkowo złożonym. Alkoholizm może być wypadkową bardzo wielu czynników determinujących picie. Zachęcamy do lektury artykułu, w którym postaramy się wyjaśnić, dlaczego ludzie popadają w uzależnienie od alkoholu. Motywacyjny model picia alkoholu Dlaczego poznanie motywacji picia alkoholu jest tak ważne? Dlaczego ludzie piją alkohol pomimo konsekwencji? Mechanizm nałogowego regulowania emocjiMechanizm iluzji i zaprzeczeńMechanizm rozdwajania i rozpraszania ja Jak alkohol zmienia człowieka? Oczywiście każdy może wymyślić sobie wiele powodów, dla których sięga po alkohol. Pomimo że wiele osób pijących doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak destrukcyjny wpływ może mieć alkohol na życie i zdrowie, to i tak nadal po niego sięga. Dlaczego tak się dzieje? Alkohol kojarzy nam się z uczuciem radości, relaksu, odprężenia. Już niewielka jego ilość sprawia, że rozluźniają nam się mięśnie, nabieramy pewności siebie i łatwiej nam się rozmawia, dzięki czemu szybciej nawiązujemy kontakty międzyludzkie. Gdy jednak wypijemy o jeden kieliszek za dużo i przekroczymy ,,magiczną” granicę, sytuacja się całkowicie zmienia. Stajemy się senni, zmęczeni, nie myślimy racjonalnie, niektórzy płaczą lub nawet kłócą się o byle model picia alkoholu Psychologowie opracowali 4 podstawowe modele motywacji, która stoi za piciem alkoholu. Pozwalają one bliżej poznać motywację osób pijących wysokoprocentowe trunki. Zbiorczo nazywa się to motywacyjnym modelem picia alkoholu. Model ten dowodzi, że pijemy, ponieważ oczekujemy, że kilka kieliszków zmieni nasze społecznePicie społeczne jest związane z ideą, że alkohol jest rozrywką społeczną. Motywy społeczne są najczęstszym powodem, dla którego zwłaszcza młodzi ludzie sięgają po trunki. Piją, bo oczekują, że po alkoholu będą się lepiej bawić. Ta motywacja wiąże się z umiarkowanym spożywaniem dla dostosowania się (picie konformistyczne)Motyw dostosowania się jest związany z piciem dla towarzystwa (piję, bo tak robią inni), piciem z okazji różnych świąt. Chcemy się dostosować do grupy osób, w której przebywamy – być może w innej sytuacji osoby reprezentujące ten model nie sięgnęłyby po dla ulepszenia Picie sprawia, że czujemy się dobrze, wesoło, zapominamy o troskach, przykrościach. Osoby pijące dla ulepszenia sięgają po alkohol, bo chcą poczuć się lepsi. Picie dla upojeniaDo tej grupy zaliczają się osoby, dla których picie stanowi mechanizm obronny. Alkohol jest dla nich środkiem służącym do ucieczki przed problemami, lękami, z jakimi stykają się na co dzień. Osoby z tej grupy mają wyższy poziom neurotyczności, niski poziom ugodowości oraz negatywny pogląd na poznanie motywacji picia alkoholu jest tak ważne? Najnowsze badania wskazują, że poznanie motywacji do picia może przełożyć się na skuteczniejsze leczenie uzależnienia. Dopasowanie indywidualnych sesji terapeutycznych do osobistych przyczyn picia jest kluczowe w wychodzeniu z nałogu i zapobieganiu jego ludzie piją alkohol pomimo konsekwencji? Teraz możemy zadać sobie pytanie, dlaczego ludzie, pomimo ponoszenia coraz to większych szkód związanych z nałogowym piciem alkoholu, nie korygują swojego zachowania w tym zakresie i nadal sięgają po alkohol. Otóż na tym etapie możemy już mówić o uzależnieniu od alkoholu wraz z jego wszystkimi nałogowego regulowania emocjiJeden z trzech mechanizmów uzależnienia. Długotrwałe picie alkoholu powoduje poważne uszkodzenia w sferze życia emocjonalnego i doprowadza do wytworzenia się specyficznego systemu regulacji psychicznej w tej sferze. Wypicie alkoholu szybko przekształca przykre stany emocjonalne w przyjemne, łagodzi negatywne doświadczenia, redukuje stres. Mechanizm iluzji i zaprzeczeńMechanizm iluzji i zaprzeczeń można obserwować na początku każdego uzależnienia, bez względu na to, czy mowa tu o alkoholizmie, narkomanii czy hazardzie. Uzależniony potrafi przedstawić argumenty, które według niego świadczą o tym, że nie ma żadnego problemu z uzależnieniem. Często też twierdzi, że w każdej chwili jest w stanie przestać nadużywać daną substancję. Osoba uzależniona trwa więc w iluzji, że ma kontrolę nad swoim rozdwajania i rozpraszania ja Nałogowe picie alkoholu wpływa na poczucie własnej wartości. Osoba uzależniona, kiedy pije, postrzega siebie jako silniejszego człowieka. W momencie, gdy stan odurzenia mija i ,,dochodzi do siebie” pojawiają się przeciwstawne myśli dotyczące poczucia własnej wartości – zaczyna patrzeć na siebie jako na osobę słabą i osoby uzależnionej działa w taki sposób, by nie wiązać bezpośrednio konsekwencji wynikających z nałogowego picia. Taka osoba sięga po alkohol, ponieważ nie potrafi sobie w inny sposób dostarczyć pozytywnych doznań lub redukować przykrych aspekty uzależnienia od alkoholu”, pod red. M. Wojnara, Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Warszawa 2017.
11 powodów, by zrezygnować z wieczornego drinka Opublikowano: 19:40Aktualizacja: 21:27 Żeby się rozluźnić albo odreagować. Dla smaku, do kolacji, towarzysko. Bo jest wesoło, bo jest smutno, bo po prostu mamy ochotę. Powodów do picia alkoholu jest mnóstwo. A my znaleźliśmy 11 powodów, dla których warto nie pić. A przynajmniej nie codziennie! Osiągniesz inny stan umysłuNareszcie się wyśpiszZłapiesz lepszy kontakt z partneremOdciążysz wątrobę i trzustkęSchudnieszBędziesz lepiej wyglądaćUdowodnisz coś samej sobieZaczniesz uprawiać sportBędziesz mieć czas na refleksjęZweryfikujesz przyjaźnieBędziesz rzadziej chorować Zwłaszcza w czasie sporo dyskutuje się o tym, jak się pije w naszym społeczeństwie oraz kiedy picie staje się problemem. Mówi się o tym, kto i dlaczego nie pije. Szum wokół ukrytego alkoholizmu zapoczątkowała dziennikarka muzyczna Małgorzata Halber, wydając książkę „Najgorszy człowiek na świecie” – o chorobie alkoholowej właśnie, o terapii i uczeniu się życia od nowa. W komentarzach pod wywiadami z nią zrobiło się gorąco. Były starcia i dyskusje na temat tego, co już jest problemem alkoholowym, a co zwykłym kontrolowanym piciem. Potem wszyscy klikaliśmy felieton Jakuba Żulczyka, który w nawiązaniu do książki Halber też opowiedział o swoich nałogach. I tak w mediach zaczęły się rozmowy o polskim piciu. Niedawno spotkałam się ze znajomym, notabene przy winie. Mówi: – Zrobiłem sobie detoks. Nie piję już od trzech dni… Komentarz wydaje mi się zbędny. Może jednak cała ta trwająca dyskusja o alkoholu jest dobrym momentem, żeby przekonać się na sobie, jak to jest z niego zrezygnować? Niekoniecznie na zawsze. Może na kilka dni albo tygodni. Tak czy inaczej, gdy odpuścisz sobie wieczornego drinka czy wino, sporo się zmienia… Osiągniesz inny stan umysłu Propozycja jest prosta: mały eksperyment. Jeśli masz nawyk codziennego kończenia dnia przysłowiową lampką wina – odpuść sobie, powiedzmy, na trzy dni. Nieważne, czy chodzi tylko o dwa kieliszki wina, czy o jednego drinka. Do kolacji wypij ulubioną herbatę. Albo – jak w dzieciństwie – zrób sobie kakao. Po takich dwóch–trzech dniach przerwy naprawdę osiągniesz inny stan umysłu. Będziesz się czuć rześko, pomysły w ciągu dnia same będą ci wpadać do głowy, bez problemu wykonasz nawet trudne zadanie w pracy. Pewnie nie będziesz tak marudna jak zwykle (chyba że narzekanie masz wpisane w charakter). Spróbuj, bo taka świeżość umysłu może ci się spodobać bardziej niż myśl o wieczornym drineczku na rozluźnienie. Nareszcie się wyśpisz Pewnie protestujesz w tym momencie: „Jak to, przecież właśnie kieliszek wina jest dobry na sen”. OK, może i łatwiej jest zasnąć po alkoholu, ale tu chodzi o jakość snu. Zamiast się regenerować, organizm musi metabolizować dostarczony mu alkohol. Nawet jeśli rano budzisz się bez tradycyjnego kaca, to ciężej się wstaje, no i potrzeba dłuższego rozruchu, żeby wbić się w tryb dzienny. Rezygnując z wieczornej porcji wina, dodajesz sobie więcej energii następnego poranka. Nie masz tego nieprzyjemnego posmaku i suchości w ustach, nie czujesz ciężkości na wątrobie. Po prostu ci się chce! W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Trawienie, Verdin Verdin Fix, Kompozycja 6 ziół z zieloną herbatą, 2 x 20 saszetek 15,90 zł Trawienie WIMIN Lepszy metabolizm, 30 kaps. 79,00 zł Odporność, Good Aging, Energia, Trawienie, Beauty Wimin Zestaw z lepszym metabolizmem, 30 saszetek 139,00 zł Złapiesz lepszy kontakt z partnerem Alkohol pomaga oddalić się od problemów, ale często jednocześnie powoduje, że oddalamy się też od swojego partnera. Alkohol pomaga się rozluźnić, zdystansować. Często właśnie dla złapania tego dystansu po niego sięgamy. Tym samym jednak łatwo zdystansować się także od partnera, od tego, co ci chce powiedzieć, od jego potrzeb. Jeśli odpuścisz wieczorne relaksowanie się przy alkoholu, może dzięki temu nie oddalisz się od swojej połówki albo wręcz dostrzeżesz, że coś między wami nie gra. Na trzeźwo będzie ci łatwiej zauważyć nawet drobny sygnał i zareagować. Po drinku możesz zupełnie zignorować np. to, że ukochany jest zły, obrażony, urażony. Po alkoholu ocena i otaczającej rzeczywistości, i emocji oraz reakcji ludzi jest po prostu zupełnie inna. Można w ten sposób wiele przegapić… Odciążysz wątrobę i trzustkę Wątroba odpowiedzialna jest za metabolizm alkoholu. Musi go przetworzyć i zneutralizować. Ma niby zdolność do regenerowania się. Ale bez przesady – codzienne picie nawet niezbyt dużej ilości alkoholu to krótka droga do jej zapalenia albo niewydolności. Jeśli wydaje ci się, że dwa kieliszki wina jej nie zaszkodzą, to się mylisz – pomyśl, że aby je zmetabolizować, wątroba potrzebuje aż czterech godzin! Zresztą cierpi nie tylko ona, ale też trzustka. Codzienne picie alkoholu uszkadza jej struktury. A ten organ się nie regeneruje. Odstawienie wieczornego drinka będzie wielkim ukłonem w ich stronę. We Francji, gdzie wino pije się z umiarem, ale ciągle, i do lunchu, i do kolacji, nadmierne spożycie alkoholu zostało zidentyfikowane przez międzynarodowy zespół badaczy jako główna przyczyna zgonów związanych z wątrobą. Naukowcy opublikowali w „The Journal of Hepatology” wyniki badań, które pokazują, że we Francji 69 proc. przypadków raka wątroby to wina intensywnego picia. Schudniesz Jeśli pijesz alkohol codziennie, to jego odstawienie już na dwa tygodnie może oznaczać więcej luzu w pasie i… ze 2 kg mniej. Bo alkohol to kalorie. Jeden kieliszek (150 ml) wytrawnego wina to 100 kalorii, słodkiego już ponad 140, duże jasne piwo dostarcza 245 kalorii, a kieliszek (50 ml) whisky –110 kalorii. Ale to nie wszystko. Drink to jeszcze więcej kalorii, bo przecież poza alkoholem dochodzą dodatki, takie jak cola, syropy smakowe i cukier. Zwolennicy wina też nie mają lekko, bo nawet jak poprzestaną na dwóch kieliszkach, czyli mniej więcej 200 kaloriach, to poczują ochotę na przekąski, bo alkohol wzmaga apetyt. I się zaczyna – a to serek, a to kawałek kabanosa, a to kanapeczka. I nie wiadomo kiedy dorzuciliśmy sobie do dziennego jadłospisu nadprogramowe 500 kalorii. Dużo! Będziesz lepiej wyglądać Pijąc alkohol, odwadniasz organizm. Nerki filtrując krew, usuwają niepotrzebne lub szkodliwe dla organizmu substancje – na przykład właśnie etanol. Żeby przefiltrować krew, w której jest alkohol, potrzebują dużej ilości wody. Po dwóch kieliszkach wina w ciągu około dwóch godzin z moczem stracisz co najmniej pół litra wody. To dużo, zwłaszcza gdy w trakcie picia wina nie pijesz wody. Jeśli odwadniasz organizm, odwadniasz też swoją skórę. Regularne przyjmowanie alkoholu spowoduje, że cera będzie sucha i wrażliwsza na czynniki zewnętrzne, typu zmiany temperatury czy źle dobrane kosmetyki. Wtedy łatwiej o podrażnienia. Przy długotrwałym odwodnieniu twarz traci blask, jej odcień niezdrowo szarzeje, powstają zmarszczki. Do tego alkohol zaburza gospodarkę hormonalną w organizmie i dochodzi do zatrzymania wody. Efekt? Budzisz się z opuchniętą buzią i oczami. Udowodnisz coś samej sobie Z jednej strony kieliszek wina czy piwko co wieczór to nic wielkiego. Z drugiej – skoro nic wielkiego, to zrezygnuj z alkoholu na dwa tygodnie. Przypomnisz sobie, jak to jest funkcjonować zupełnie na trzeźwo, i udowodnisz sobie, że stać cię na to, jeśli chcesz. Poczujesz, że masz pełną kontrolę nad sobą i swoim życiem. Przekonasz się poza tym, jak fajnie jest nie pić – pojawi się ochota na dodatkowe aktywności. Okaże się, że możesz się wyluzować na sto innych sposobów. A po tych dwóch tygodniach abstynencji myśl o wieczornym drinku czy piwie nie będzie aż tak kusząca. Zaczniesz uprawiać sport Prędzej czy później, ale jest duża szansa, że gdy zrezygnujesz alkoholu, aktywujesz się ruchowo. Nie chodzi o to, że nagle zaczniesz biegać maratony. Jednak ponieważ będziesz mieć więcej siły, a twój organizm odżyje, zachce ci się wyjść na spacer. Potem wyciągniesz rower, pojawisz się na zajęciach fitnessu lub jogi, a może odważysz się na crossfit! Uprawianie sportu nie idzie w parze z piciem alkoholu. Po dobrym treningu myśli się raczej o pożywnej kolacji i hektolitrach wody. Będziesz mieć czas na refleksję Czasem dobrze pobyć samemu ze sobą. Bez żadnych dystraktorów, bez towarzystwa innych ludzi i bez… alkoholu. Po prostu pobyć samemu. Dać myślom wolno płynąć swoim torem. Mieć czas i możliwość na refleksję, dać szansę pojawiającym się pewnym uczuciom – czasem przyjemnym, czasem bardziej gorzkim. Ale prawdziwym. Alkohol skrzywia rzeczywistość. Po alkoholu nic nie jest takie, jakie jest naprawdę. Zweryfikujesz przyjaźnie Eliminując codzienny alkohol w swoim życiu, eliminujesz też tzw. znajomych od kieliszka. Czy te przyjaźnie zawarte na ostrym rauszu i ci przyjaciele, z którymi się spotykasz, żeby się napić, będą nadal wartościowymi znajomościami? Odstaw alkohol na jakiś czas, a dość szybko się dowiesz, na kim możesz naprawdę polegać i z kim się dogadujesz i dobrze bawisz również na trzeźwo. Możesz się bardzo zdziwić… Będziesz rzadziej chorować Stres, wysokie tempo życia, nieregularne odżywianie się, brak ruchu… Jeśli do tej listy dodasz alkohol, to osłabienie organizmu gwarantowane. Brytyjscy naukowcy przekonują, że nasza odporność może być niższa nawet przez dobę po wypiciu dużej dawki alkoholu. A wiadomo – osłabiony organizm jest bardziej podatny na infekcje i choroby. To co, dziś zielona herbatka, sok czy kakao wieczorem? Zobacz także Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem. Małgorzata Germak Zobacz profil Podoba Ci się ten artykuł? Powiązane tematy: Polecamy
Witam Was bardzo serdecznie. Wpis, który dziś zamieszczam, chodzi za mną od jakiegoś czasu. Spowodowane to jest, sytuacjami stresującymi, których ostatnio się namnożyło. Zaburzają one mój spokój wewnętrzny, co skutkuje gorszą dyscypliną. A także, wiąże się to również, z zaburzeniami odżywiania i snu. Tak naprawdę był to dla mnie sprawdzian. Ci, którzy śledzą mojego bloga, wiedzą o moich problemach z uzależnieniami. Borykam się z nimi od wielu lat. Ale czy można powiedzieć, że jestem alkoholikiem? Tak i nie. Nie leczyłem się na alkoholizm, tylko na hazard. Odbyłem terapię jako hazardzista i nawet by mi nie przyszło do głowy, że można mnie uznać za alkoholika. Terapia dotycząca hazardu, w naszym kraju i wiedza na temat samego hazardu, jest bardzo mała. Żeby nie powiedzieć, żadna. Mam wrażenie, że większość społeczeństwa, nie ma pojęcia na temat alkoholizmu, jego wpływu na życie, na rodzinę itd. nie mówiąc o hazardzie. Jest większa wiedza, na ten temat, niż dekadę lub dwie temu. Nadal, jednak jeśli ktoś się nie zainteresuje tematem, myśli stereotypowo. Niestety, alkoholik to nie ten, co leży pijany, brudny i obdarty pod płotem, a hazardzista ten, co przegrał samochód, mieszkanie i ściga go mafia. Ci ludzie nas otaczają, są normalni, wiodą normalne życie, nie rzadko z sukcesami, co nie zwalnia ich z bycia uzależnionymi. Byłem jednym z nich. Wiodąc normalne „szczęśliwe” życie, borykałem się z uzależnieniami. Kluczem do sukcesu, jest zdać sobie sprawę, że to faktycznie ma to wpływ na moje życie i jestem uzależniony. Ja to wiedziałem zawsze, nigdy nie uważałem, że to robię, bo to lubię. Pijąc alkohol, zdawałem sobie sprawę z minusów, jakie mi to przynosi, a grając wiedziałem, że życia sobie dzięki temu nie ustawię. To po co to robiłem? Bo byłem uzależniony. Nie znałem siebie, swoich potrzeb, nie znałem i nie potrafiłem opanować swoich emocji i uczuć. Gasiłem je i sztucznie podkręcałem, alkoholem lub przez hazard a wcześniej przez narkotyki. Byłem po prostu nie dojrzały emocjonalnie i słaby. Żyłem w fikcji, że to mi pomaga, a problemy się piętrzyły. Wracając do picia alkoholu, to od wielu lat piłem rzadko. Dość sporadycznie, myślę, że od pięciu do dziesięciu razy na rok. Można uznać to za alkoholizm? Kiedyś stanowczo powiedziałbym, że NIE. Dzisiaj mam inne zdanie. Skoro każdy mecz, na który się udawałem, impreza, sylwester, wesele, urodziny, imieniny itd. były z góry przesądzone, że będzie pite. Tzn. że coś jest nie tak. Skoro potrafiłem upić się, że na drugi dzień nie pamiętałem wszystkich wątków, budziłem się na ogromnym kacu lub głupio mi było za to co mówiłem i jak się zachowywałem. Oznacza to, że miałem również z tym problem. Nie ważne, że było to zaledwie kilka razy w roku. Nie każde wypicie kończyło się takimi akcjami, ale nawet jedna taka sytuacja na rok to o jedną za dużo. Lecząc się z hazardu trzeba być bardzo wytrwałym, gdyż każdy terapeuta, każda terapia oparta jest na mechanizmie alkoholizmu. Większość materiałów i wykładów mówią o alkoholu a hazardzista musi sobie zamienić słowo alkohol na hazard. Jest to uciążliwe i daje hazardziście przeświadczenie, że jego to nie dotyczy. Błędne myślenie, bo faktycznie mechanizm jest ten sam, przy wszystkich uzależnieniach. Tak samo się rozwija i pogłębia. Ale dzisiaj chce się skupić na alkoholizmie. Chociaż się broniłem przed tego rodzaju terapią i również uważałem, że mnie to nie dotyczy, że ja taki nie jestem. To chciałem słuchać i poznać również uzależnienie od alkoholu. Im więcej słuchałem, tym więcej rozumiałem chorobę, na którą zapadł mój ojciec. Im więcej słuchałem tym więcej wiedziałem, jak alkohol jest zgubny i zdradziecki. Zdaje sobie sprawę, że myślenie większości ludzi jest zupełnie inne. Nie widzą nic złego w obecności alkoholu w ich życiu i w życiu ich dzieci. I ja nie mam zamiaru nikogo oceniać i przekonywać. Mówię o sobie i swoich doświadczeniach z alkoholem. Przeżyłem na własnej skórze chorobę alkoholową w rodzinie i zarzekałem się, że nie będę taki jak tata. I co? I prawie byłem taki sam jak ON. Na nic się zdało mówienie, ostrzeganie i ciężkie przeżycia. Nie zraziło mnie to do alkoholu, wręcz przeciwnie, wszechobecna jego obecność w moim dziecięcym życiu, zakodowała mi w głowie, że to normalne. A to normalne nie jest. Czy każdy wypad nad jezioro z dziećmi, rybka nad morzem lub gofr w schronisku w górach, musi łączyć się z piwem? Czy na każdym weselu lub witając Nowy Rok musi być alkohol? Kiedyś myślałem, że tak. Dzisiaj mam inne zdanie. Przecież alkohol pije się po coś. No właśnie, tylko po co? Aby mieć lepszy humor? Może, żeby się odstresować? Albo lepiej tańczyć? Być odważniejszym? Bo wypada? Albo, żeby uczcić sukces lub zapić smutki? Itd. Ja już tego nie potrzebuję, jestem szczęśliwy bez tego. Nie muszę pić, aby mieć lepszy humor, wystarcza mi ten, co mam. Odstresować można się na wiele innych sposobów, nie zaburzając pracy mózgu, środkami chemicznymi. Od czasu jak nie piję okazuje się że lepiej tańczę i czerpię z tego większą satysfakcję niż wcześniej. Gdy nie piję jestem pewny siebie i mam odwagę mieć swoje zdanie więc nie robię tego co wypada tylko to co uważam za słuszne. Moim sukcesem jest moje życie wiec, dlaczego miałbym je opijać i rujnować? A smutki? Muszą być, aby po nich mogła przyjść radość, po co to zaburzać? Można by tak w nieskończoność, ale po co? Każdy ma swoje zdanie i prowadzi swoje życie tak jak uważa za słuszne. Gdybyśmy wszyscy myśleli tak samo nie było by dobrze na świecie. Każdy ma prawo do swojego zdania, pamiętajcie, tylko aby nie budować własnego ja na umniejszaniu innych. Nie myśl, że Ty tak nie masz, że jesteś lepszy, że Ciebie to nie dotyczy. Zawsze znajdzie się ktoś w gorszym położeniu albo lepszym. Równanie do nich w jedną lub drugą stronę to droga donikąd. Tego nauczyłem się na terapii. Na początku myślałem, że jestem lepszy, że u mnie tak źle nie jest. Że ja to tylko taki mały hazardzista, bez problemów, jak Oni. Przecież mam gdzie mieszkać, mam pracę, mam rodzinę, mam co jeść, jestem zdrowy. Mam wspaniałą córkę i prowadzę normalne życie. Zastanawiałem się co ja tam robię? Ale słowa jednego z terapeutów szybko sprowadziły mnie na ziemię i zmieniły moje myślenie. Jestem wdzięczny sobie, że dałem sobie szansę na inne życie. Zrozumienie przede wszystkim siebie i tego, co wokół mnie pozwoliło uwolnić się od wszystkiego złego, co było w moim życiu. A gdybym skupił się na innych, to mogłoby się wydawać, że po co ja się leczę? Przecież u mnie nie jest tak źle, po co zmieniać swoje życie, skoro inni marzą, aby mieć takie jak ja. Kiedyś interesowała mnie opinia innych ludzi, bałem się powiedzieć o swoich problemach. bałem się że mnie ocenią, że jestem słaby, że sobie nie poradziłem. Że będą czuć się lepszymi ode mnie, że będą się litować nade mną. Głupie to było. Nadal szanuje i liczę się z innymi, ale już na innych zasadach. Jeśli ktoś czuje się ode mnie lepszy, bo potrafiłem się przyznać, że jest mi w życiu źle i chce to zmienić, to ładnie ma nasrane w głowie, taka osoba. Ja już nie patrzę na innych, sam sobie jestem kapitanem i to ja wyznaczam kierunek. Nie równam do tych, co na górze i nie czuję się lepszy od tych, co na dole. Jestem sobą i sobą chcę pozostać. Nie to, co posiadam i kim byłem świadczy o tym kim jestem teraz. Wyznacznikiem mojego szczęścia jestem ja sam a nie to kim się otaczam i w jakim środowisku żyję. Od kiedy nie piję, nie gram, nie ćpam moim jedynym celem jest żyć. Nie gonię za życiem, za dużo lat mi umknęło abym nadal je marnował. Cieszy mnie każda wolna chwila i właśnie dlatego nie piję. W sumie nie piję alkoholu w żadnej postaci od 20 miesięcy. Wiele było w tym czasie okazji, aby wypić, ale zapewniam Was, że lepsze one były na trzeźwo. Nie piję, bo nie potrzebuję, bo szkoda mi życia na odurzanie się. Chce być sobą a alkohol nawet w małych ilościach zmieniał mnie w kogoś innego. Nie piję, bo to jest moja siła. Jestem dumny z siebie, gdy mogę uczestniczyć w weselu, świetnie się bawić i czując, że nie kieruje mną flaszka na stole. Nie piję, bo nie lubię smaku alkoholu w ustach pomieszanym z dymem papierosowym. Nie piję, bo nie chcę, a nie że nie mogę. Nie piję, bo mi to przeszkadzało, w życiu, w relacjach, w zdrowiu. Nie piję, bo nie muszę, bo mogę nie pić. Nie piję, bo skoro jest tak dobrze to po co się odurzać. Nie piję, bo uwielbiam weekendowe poranki przy śniadaniu z rodziną. Nie piję, bo wolę pieniądze wydawane na alkohol i papierosy wydać na nasze zwierzaki. Nie piję, bo to mój wybór. Mógłbym tak w nieskończoność…. Jestem dumny, że w ostatnim cięższym okresie nie pojawiła się u mnie chęć na granie lub alkohol. Przeszedłem ten sprawdzian doskonale, kilka punktów do poczucia wartości i pewności siebie podskoczyło. Radzę sobie doskonale, ale nadal Wiem Kim Jestem i nie przestaje nad tym pracować. Kilka kilo przybrałem, ale to jest życie, takie problemy chcę mieć. Moje życie nie jest doskonałe i ja również nie jestem doskonały, ale kocham życie i kocham siebie. Akceptuje, doceniam i jestem wdzięczny, co nie znaczy, że się już nie rozwijam. A Wy? Może warto się zastanowić jaką rolę w Waszym życiu spełniają używki. Może większą niż Wam się wydaje. Może jednak to one kierują waszym życiem, decydują o Waszym nastroju i samopoczuciu. A Wy żyjecie w fikcji, że to lubicie i że to Wam w niczym nie przeszkadza. Założę się, że nie jedna osoba z Was to czytając pomyśli, „mnie to nie dotyczy”. I oby tak było, oby się nie okazało kiedyś, że jednak dotyczyło. Pamiętajcie alkoholik, hazardzista, narkoman to nie tylko Ci na samym dole. Tak jak nie każdy piłkarz, gra w lidze mistrzów. Życzę udanej trzeźwej niedzieli.
dlaczego nie piję alkoholu